Wielu z was słyszało o portalach randkowych i zapewne nawet zdarzało się wam z nich korzystać. Może nie wszyscy robili to na poważnie – sam kiedyś zakładałem jakieś fałszywe konto dla zabawy, ale ilość pytań przy rejestracji sprawiła, że nawet nie dotarłem do jej finału. Około cztery miesiące temu, przez pewien portal ze śmiesznymi obrazkami trafiłem na aplikację o nazwie Tinder. Wiele osób wstawiało zrzuty ekranu ze śmiesznymi rozmowami, bądź dziwne zdjęcia płci pięknej. Trafiło się też parę poradników typu – jak poderwać dziewczynę, czy – jak zagadać na Tinderze. W tym momencie właśnie wkroczyła moja ciekawość, jako że sam mam swoją połówkę już od dłuższego czasu, zdecydowałem się zbadać Tindera od środka „w celach publicystycznych”. Na początku nie mówiłem tego dziewczynie, ale chwilę później szczerość zwyciężyła.
Pierwszą rzeczą jaką musimy zrobić to przejść przez proces rejestracji, w tym celu wymagane jest konto na Facebooku. Tinder zawłaszcza sobie zdjęcie profilowe po to, by zwiększyć prawdopodobieństwo istnienia takiej osoby, choć nie jest to weryfikacja idealna. Tinder kradnie też, dane o wieku, znajomych i zainteresowaniach. Dzięki temu, w trakcie przeglądania kolejnych pań/panów możemy zobaczyć ilu wspólnych znajomych i ile wspólnych zainteresowań łączy nas z drugą osobą (czyli polubień stron tematycznych na Facebooku). Ważną rzeczą jest też ustawienie swojego opisu, najlepiej takiego by był unikalny i jednocześnie zachęcający. A wiadomo – ile ludzi tyle zdań, dlatego trafimy tutaj na mnóstwo perełek . Zaczynając od zwykłego opisu swojej osoby, zainteresowań i temu podobnych rzeczy, poprzez podawanie wymiarów swojego ciała, cytatów z filmów i książek, aż do głupich, wulgarnych i dziwnych tekstów produkcji własnej. Kiedy już ustawimy wszystko co się da, czeka nas przesuwanie w lewo bądź w prawo. Odpowiednio klikanie „iksa” lub „serca”. Znaczy to – nie podoba mi się lub podoba mi się. Istota Tindera to łączenie w pary, kiedy Ty polubisz jakąś osobę jeszcze nic się nie dzieje. Dopiero w momencie kiedy ta konkretna osoba polubi Twój profil stworzycie parę. I jak się okazuje to nadal nie znaczy za wiele…
Ja sam po dość długim okresie użytkowania aplikacji mam dokładnie 70 par. Z czego rozmawiałem z mniej niż połową, a rozmawiałem więcej niż raz może z trzema. Nie jest to jednak wyznacznik każdego, faktem jest, że nie rozmawiam z tymi dziewczynami w celu poderwania ich, czy… No wiecie. Spotkałem się z osobami, które Tindera używają tylko do rozmowy w wypadku nudy, albo takimi, które jeszcze nie znając choć w promilu drugiej osoby usilnie chcą się spotkać.
Nie wspomniałem o najważniejszej sprawie – bo wiadomo, internet to internet. Jak już poznamy kogoś niesamowitego to okazuje się, że mieszka na drugim końcu Polski. Dlatego Tinder korzysta z systemu GPS, dzięki niemu ustalamy maksymalną odległość w jakiej mogą znajdować się osoby, których profile będziemy widzieć. Dzięki czemu spotkanie się nie jest rzeczą trudną, a przynajmniej nie bardzo trudną. Słyszałem od znajomych, że poznali fajną dziewczynę, która mieszkała ulicę dalej, czy nawet w kolejnym bloku.
I jeszcze na koniec powiem jak ja to widzę. Bo często spotykamy się z opinią, że korzystanie z tego typu aplikacji czy portali jest złe. Uważane jest to za powód do wstydu, jakiś swoisty nietakt ze strony korzystającego, taka miara naszej życiowej nieudolności. I jeszcze bardzo często przytaczany aspekt Wojtka, który w wieku dwunastu lat ma ich czterdzieści i poluje na małe niewinne dziewczynki. Racja – nigdy nie wiadomo kto jest po drugiej stronie, ale można się przed tym zabezpieczyć. Wcale nie trzeba spotykać się z takimi osobami w nocy, w ciemnej uliczce i trafić na grubego Janusza zamiast pięknej blondynki. Wystarczy zdrowy rozsądek a wszystko będzie tak jak być powinno. Ze swojej strony polecam, można poznać ciekawe osoby, nie koniecznie z nastawieniem na miłość, ale na pewno na koleżeństwo, a inne rzeczy przychodzą z czasem. Nie należy się tego wstydzić, a jeżeli ktoś was z tego powodu wyśmiewa, najlepszym sposobem jest ignorowanie go. Nie warto przejmować się takimi rzeczami. Polecam spróbować, wejść w Google Play, wpisać Tinder, i trochę sobie poprzesuwać.
Arkadiusz Pietrzak