Nokia w tym roku zelektryzowała rynek mobilnych urządzeń. Po pierwsze stworzeniem telefonu z Androidem, a po drugie faktem przejęcia fińskiej firmy przez Microsoft. Drugie wydarzenie miało zdecydowanie donioślejsze znaczenie, bo niewątpliwie zakończyło pewną erę na technologicznym rynku. Mimo to o pojawieniu się serii Nokii z zainstalowanym Androidem również nie możemy zapomnieć, ponieważ wiele osób nie wierzyło, że taki manewr jest możliwy. Jak się okazuje, czasami nawet rzeczy potencjalnie niemożliwe do wyobrażenia stają się rzeczywistością.
Sprawdźmy zatem jak w morderczym teście radzi sobie Nokia X, która jest najtańszym (a przez to również i najsłabszym) modelem z tej serii smartfonów.
Opakowanie i wygląd urządzenia
Opakowanie Nokii X nie różni się praktycznie niczym od innych opakowań Nokii z ostatnich kilku lat. Nieduża powierzchnia, dominujący niebieski kolor oraz duże zdjęcie urządzenia zajmują praktycznie cały obszar. Minimalizm ten jednak nie objawia się w lekkiej „pstrokatości” pudełka. Inni producenci troszkę bardziej przykładają się do wyglądu zewnętrznego kartoników, w których skrywają się zakupione urządzenia.
W opakowaniu znajdziemy Nokię X, jednoczęściową ładowarkę, proste słuchawki douszne, instrukcję obsługi i kartę gwarancyjną. Zestaw ten nie robi większego szału. Ot standard. Nie ukrywam, że tak naprawdę nie spodziewałem się nic więcej, bo na uwadze cały czas miałem na jaką kwotę wyceniono urządzenie. Zaskoczył mnie brak kabla micro USB za pomocą którego mógłbym podłączyć komórkę do komputera.
Na szczęście sam telefon prezentuje się znacznie lepiej niż opakowanie i zestaw dodatków. Urządzenie sprawia wrażenie monobloka, który wydaje się masywny, a tak naprawdę jest lekki i wygodny w użytkowaniu. Gdybym nie znał ceny to patrząc na stabilną i ładnie wykończoną obudowę telefonu nie powiedziałbym, że mam do czynienia z modelem budżetowym. Nie jest to smartfon, który konkuruje niewielką grubością, ale ponad 10 mm powoduje, że wiemy, że trzymamy coś konkretnego w ręce. Osobiście mimo, iż na co dzień korzystam z dość cienkiego Galaxy S III to nie miałem jakiś większych problemów z przesiadką na Nokię X.
Przód smartfonu to na dobrą sprawę tylko 4-calowy ekran, przycisk pojemnościowy (tylko jeden – Nokia nie zdecydowała się na dodanie dwóch dodatkowych przycisków, które znajdziemy na innych urządzeniach z Androidem) oraz czujnik zbliżeniowy i oświetlenia. Model ten nie został wyposażony w przednią kamerkę.
Pozostałe przyciski funkcyjne zostały umiejscowione na prawym boku urządzenia (regulacja głośności i wyłącznik/blokada ekranu). Lewa strona pozostała pusta. U góry zaś znajdziemy wejście mini jack, a na dole port micro USB, za pomocą którego naładujemy Nokię X, jak i podłączymy ją do komputera.
Po otrzymaniu urządzenia do testów pierwsze co chciałem zrobić to zdjąć obudowę. Na początku nie wiedziałem jak się do tego zabrać, ponieważ bałem się uszkodzić jednolitość tylnego panelu. Pierwszy raz zatem zdecydowałem się zajrzeć do instrukcji, z której dowiedziałem się jak fachowo złapać za róg i gdzie pociągnąć, aby móc włożyć kartę SIM i baterię. Szkoda trochę, że przez małą ilość miejsca, aby włożyć kartę micro SD musimy się troszeczkę „nakombinować” wyłączając urządzenie, wyjmując baterię i wkładając pamięć. Mimo tej drobnej niedogodności tylni panel zrobił na mnie dobre wrażenie. Twardy plastik, który raczej nie szybko może ulec pęknięciu to ciekawy kierunek na rynku smartfonów.
Zauważyłem jednak, że obudowa i ekran dość szybko brudzą się. Wystarczy mieć choć trochę spocone, bądź zatłuszczone palce, aby telefon nie wyglądał zbyt reprezentacyjnie. Co prawda dość szybko można się ich pozbyć wycierając je ściereczką, jednak korzystając z Nokia X warto mieć czyste ręce (chyba, że nie jest dla nas problemem zostawianie wszędzie gdzie się da odcisków palców). Plusem jest odporność na zarysowania. Ciężko zauważyć choćby mikro ryski na niej. Osoby, które uwielbiają zmieniać kolor obudów będą też zachwycone, bo tutaj mamy pełną dowolność. Zmiana obudowy równa się zmianie całego telefonu, a w Internecie znajdziemy oficjalne panele w różnych kolorach oraz mniej oficjalne ze zdjęciami i obrazkami. Dla każdego coś miłego.
Specyfikacja techniczna
Wyświetlacz | 4-calowy IPS LCD wyświetlający obraz w rozdzielczości 480 x 800 pikseli; gęstość pikseli: 233 ppi, proporcje ekranu: 15:9 |
Procesor | Qulacomm Snapdragon MSM8225 dwurdzeniowy o taktowaniu 1 GHz |
RAM | 512 MB |
Pamięć wewnętrzna | 4 GB, możliwość rozszerzenia o karty pamięci micro SD |
Aparat | 3.15 Mpix |
Wi-Fi | WLAN IEEE 802.11 b/g/n |
Sieć WCDMA | 900 MHz, 2100 MHz |
Sieć GSM | 850 MHz, 900 MHz, 1800 MHz, 1900 MHz |
GPS | A-GPS, Ustalanie pozycji za pośrednictwem sieci komórkowej i Wi-Fi |
Formaty odtwarzania plików audio | MP4, AAC, MP3, MIDI |
Formaty wideo | 3GP, MP4 |
Bateria | 1800 mAh, 3.7V |
Ekran
Nokia X posiada 4-calowy ekran, który wyświetla obraz w rozdzielczości 480 x 800 pikseli, co daje nam 233 ppi. Nie jest to wynik zachwycający, ale biorąc pod uwagę, że na rynku są dostępne 5-calowe smartfony z taką samą przedziałką, to telefon od Nokii prezentuje się nieźle. Dodatkowym plusem jest interfejs, który nie zwraca uwagi na brak szczegółowości.
Ekran urządzenia sprawdza się doskonale jeżeli korzystamy z niego w domu. Niestety przy mocnym nasłonecznieniu na wyświetlaczu praktycznie nic nie widać. Trochę lepiej radzą sobie kąty widzenia, choć one też nie są rewelacyjne. W tej klasie cenowej można je ocenić jako standard z plusem.
Łączność
Urządzenie umożliwia nam połączenia się z Siecią za pomocą Wi-Fi w standardzie 802.11 b/g/n. Prędkość transmisji i łapanie zasięgu niestety pozostawia troszkę do życzenia. W przypadku Galaxy S III zasięg wynosił trzy kreski i pobieranie pliku 10 MB trwało około 20 sekund. Na Nokii X zasięg był na poziomie 1-2 kresek i pobieranie trwało 1,5 minuty! W przypadku przeglądania Internetu niektóre strony wczytują się bardzo długo, a na domiar złego potrafią nie załadować się poprawnie.
Znacznie lepiej działa Bluetooth, do którego nie mam żadnych zastrzeżeń oraz GPS, który dość szybko łączył się i pobierał dane lokalizacyjne.
Oprogramowanie i multimedia
Nokia X kontrolowana jest przez mocno zmodyfikowany system Android 4.1.1. Producent zdecydował się na tak dużą ingerencję w OS, że ciężko poznać, że mamy do czynienia z Androidem. Nawet w ustawieniach nazwa ta nie jest widoczna. Możliwości systemu zostały praktycznie maksymalnie wykastrowane, a wygląd samego systemu przypomina niestety mocno zubożonego Windows Phone.
Zacznijmy od ekranu blokady. Jest to jedyne miejsce, w którym możemy wybrać tapetę. Na ekranie tym mamy dostęp do daty godziny oraz najnowszych powiadomień z Fastlane. Każde powiadomienie możemy usunąć (przesuwając palec z prawej do lewej strony) lub otworzyć (czyniąc ruch odwrotny).
Przechodząc dalej do pulpitu. Cóż – w Nokii X nie mamy dostępu do kilku pulpitów. Nie możemy dowolnie ustawiać widżetów i ikonek. Możemy natomiast wybierać ustawiać kafelki. Do wyboru mamy dwa rozmiary – duży i mały. Dodatkowo możemy wybrać kolor kafelka. Niestety opcja ta jest mocno ograniczona do aplikacji zainstalowanych przez nas. W przypadku kafelków systemowych co najwyżej możemy zmienić rozmiar. Nie mamy dostępu do listy aplikacji tak jak w Windows Phone. Tutaj wszystkie zainstalowane aplikacje i gry trafiają od razu na pulpit. Ta opcja bardzo mi się nie spodobała. Android znany jest z możliwości modyfikacji, a tutaj modyfikacja jest praktycznie ograniczona do minimum. To co mnie jednak najbardziej zaskoczyło to brak opcji multi taskingu. Niestety zapomnijmy o płynnym przełączaniu się pomiędzy aplikacjami. Jak dla mnie w tym momencie Nokia X stała się zaktualizowanym Symbianem z lat 2004-2007. Jedyną interesującą opcją dodatkową jaką znalazłem to możliwość grupowania kafelków w foldery.
Na początku tego podrozdziału wspomniałem o Fastlane. Dostęp do powiadomień jest możliwy jeszcze z poziomu pulpitu. Wystarczy przesunąć w lewo lub w prawo palcem po ekranie, aby się przenieść do sekcji. Powiadomienia możemy odpowiednio ustawić do naszych potrzeb wybierając, które aplikacje mogą z tej możliwości korzystać. Znany zaś z Androida rozwijany pasek powiadomień ogranicza się do możliwości włączenia, bądź wyłączenia Wi-Fi, Bluetootha, transmisji danych lub trybu milczącego oraz sprawdzenia czy wszystkie karty SIM są aktywne.
Kolejnym minusem Nokii X jest brak dostępu do Google Play. Próbowałem zrozumieć jaki sens jest blokować sklep z aplikacji i mimo prób – nie rozumiem tego ruchu. Do GP mamy dostęp pośredni przez nieoficjalny sklep, który przypomina starą aplikację od Google. Mimo wszystko instalację programów z tego źródła podejmujemy na własne ryzyko. Niesie ono też za sobą pewne minusy. Po instalacji GO SMS Pro i próbie pobrania paczki z polskim tłumaczeniem niestety aplikacja nie była w stanie jej znaleźć przez co do wyboru miałem tylko wersję chińską lub angielską. Takich przypadków jest więcej – podobnie miałem np. z kodekami do MX Player. Oficjalny sklep mimo, iż zawiera wiele popularnych programów to niestety znalazłem też liczne braki. Programy i gry, z których korzystam na co dzień nie były w nim dostępne.
Po pierwszym uruchomieniu urządzenia mamy dostęp do kilku preinstalowanych aplikacji. Wśród nich znajdziemy Operę Mini, Facebooka, Astro File Manager, WeChat, Viber, Here Maps czy Skype’a. Brakuje niestety edytora tekstów czy czytnika PDF-ów. Dodatkowo dostajemy wersję demo dwóch gier – Tetris i Bejeweled 2. Dobrze, że chociaż można je odinstalować.
Na uwagę zasługuje w szczególności Opera, która pozwala na bezproblemowe wczytywanie stron, a także Here Maps. Nabywając Nokię X otrzymujemy bezpłatny dostęp do map offline, co jest bardzo miłym gestem.
W przypadku multimediów mamy dostęp do autorskiego odtwarzacza muzycznego. Jest on skrajnie minimalistyczny. Pozwala na dobrą sprawę wybrać piosenkę i ją odtworzyć. Nic więcej. Z jednej strony, osoba która nabywa Nokię X prawdopodobnie nie zamierza korzystać z licznych zaawansowanych opcji, które możemy znaleźć w aplikacjach dostępnych w Google Play, ale z drugiej – można było dodać kilka przydatnych opcji jak equlizer czy możliwość zalogowania się na swoje konto Last.fm.
Dołączone słuchawki stereofoniczne nie są najwyżej jakości. Korzystanie z nich nie jest najwygodniejsze, ale dźwięk jest dobry jak na tę cenę. Czasami możemy usłyszeć szumy czy drobne zniekształcenia, ale do rozmów i okazjonalnego słuchania muzyki w pełni się nadaje.
Niestety jeżeli jednak chcemy używać Nokii X do oglądania filmów to zdecydowanie to odradzam. Żaden film w rozdzielczości HD (1280 x 720 pikseli) nie odtworzył się poprawnie. Jeden tylko był pokazem slajdów z opóźnioną ścieżką dźwiękową o jakieś 10 sekund. W przypadku filmików nagranych w standardowej jakości również nie jest za wesoło. Opóźnienia w dźwięku sięgały zazwyczaj około 2 sekund. Jedynie nagrane autorskie pliki wideo działały bez zarzutu.
Wydajność i bateria
Wydajność to pięta achillesowa tego urządzenia. Nokia X niestety nie jest urządzeniem, które możemy uznać za wydajne. Producent zdecydował się umieścić w nim bardzo słaby procesor – Qualcomm Snapdragon MSM8225, który to popularny był ponad dwa lata temu. Niestety jest to widoczne gołym okiem. Jak wspomniałem w sekcji wyżej – oglądanie filmów w HD jest niemożliwe, granie w bardziej zaawansowane gry również. Mała ilość pamięci RAM (512 MB) dopełnia szalę goryczy. Jeżeli jednak telefon ma nam służyć do dzwonienia i ewentualnego korzystania z Internetu (czyt. Facebooka) to możemy być w miarę zadowoleni z tego co oferuje nam to urządzenie. W pozostałych przypadkach będziemy rozgoryczeni. Ku mojemu zaskoczeniu nawet Angry Birds miało problem z uruchomieniem się.
Wyniki w benchmarkach również nie są satysfakcjonujące co widać na poniższym wykresie. Co prawda różnica pomiędzy smartfonami od ZTE nie jest diametralnie duża, ale mimo wszystko tamte modele działały znacznie lepiej niż Nokia X.
Na plus natomiast można zaliczyć dobrą baterię. Wielkość wyświetlacza i rozdzielczość nie absorbuje jej znacznie. 1800 mAh akumulator pozwala na cały dzień pracy (ponad 30 godzin) w standardowych warunkach i 2 godziny pracy jeżeli chcemy go maksymalnie eksploatować (Wi-Fi, maksymalna jasność i YouTube z filmikiem z białym tłem i muzyką na 100% głośności). Podczas testu wydajnościowego zauważyłem, że Nokia X dość mocno się przegrzewa. Jest to odczuwalne na całej tylnej obudowie, a w szczególności tuż pod obiektywem i w prawym dolnym rogu. Ciepło było na tyle odczuwalne, że odstawiłem urządzenie na jakiś czas, aby powróciło do normalnej temperatury.
Aparat
Jeżeli zdecydujemy się na robienie zdjęć aparatem w Nokii X to musimy zdawać sobie sprawę z tego, że nie wyjdą one ani ostre, ani ładne. Niestety zastosowana w urządzeniu matryca o rozdzielczości 3,1 Mpix nie spisuje się najlepiej. Fotografiom brak jest szczegółowości nawet przy dobrym oświetleniu. Absolutnie zaś nie polecam korzystać z zoomu, który bardzo mocno zniekształca już dość słaby obraz. Do warunków domowych i przeglądania zdjęć na ekranie smartfona, aparat powinien wystarczyć. Niekoniecznie jednak sprawdzi się, jeżeli lubimy dzielić się fotografiami w Internecie.
Troszkę lepszą jakość uzyskamy, jeżeli zdecydujemy się na ustawienie wszelkich dodatkowych opcji w ustawieniach aparatu (kontrast, ostrość, odszumianie) na 0. W przypadku wybrania wyższych opcji zdjęcia są przetwarzane i przez to też wyglądają niestety gorzej niż kiedy zrezygnujemy z tych dodatków. Smartfon próbuje ulepszyć zdjęcia, a niestety wynikiem tej operacji jest niezbyt przyjemny efekt, który zwraca uwagę swoją sztucznością.
Nokia X nie posiada niestety ani autofocusa, ani lampy błyskowej. Moim zdaniem urządzenie budżetowe stworzone w 2014 roku nie powinno mieć takich braków.
Kręcenie filmów również nie jest najlepsza opcją. Nasze nagrania będą mieć maksymalną rozdzielczość 864 x 480 pikseli. Domyślnie jednak jest jeszcze mniej, bo 352 x 288 pikseli. Podobne wyniki osiągała Nokia 6280, którą miałem 8 lat temu! Tym optymistycznym akcentem recenzję ekspercką Nokii X można uznać za zakończoną :).
Recenzja
Nokia X
Nokia X to budżetowy smartfon, który można potraktować jako ciekawostkę. W tej cenie można znaleźć znacznie lepsze urządzenia z czystym system Android. Niestety mariaż Nokii z system od Google ciężko uznać za satysfakcjonujący, Być może zmieni się to z kolejnymi edycjami.