HTC One (M7) był objawieniem w świecie smartfonów z Androidem. Świetnie wykonany, dopracowany w każdym calu, stworzony z dbałością o detal i wygodę użytkowania. Czy taki sam jest aktualny flagowiec zaprezentowany równolegle w Londynie i Nowym Jorku? Teraz nie mogę na to pytanie odpowiedzieć, ale przedstawię wam moje pierwsze wrażenia związane z tym urządzeniem.
Nowy One ma 5-calowy ekran FullHD (1920 x 1080 pikseli) pokryty szkłem Gorilla Glass 3, układ SoC to Qualcomm Snapdragon 801 z 4 rdzeniami Krait 400 i układem graficznym Adreno 330 wspomaganymi przez 2 GB pamięci operacyjnej RAM, dodatkowo na pliki przeznaczone jest 16 GB lub 32 GB pamięci wewnętrznej, dostępne mamy również gniazdo kart microSD (obsługujące karty do 128 GB) i 50 GB miejsca w chmurze Google Drive na dwa lata. Gniazdo kart SIM jest tym razem w standardzie nanoSIM (co niestety jest problematyczne w Polsce).
Koniec z suchymi danymi, przejdę teraz do subiektywnej części tekstu. Zacznę tutaj od wyglądu i wygody użytkowania urządzenia. Tegoroczny model HTC One na żywo wygląda zdecydowanie lepiej od swojego poprzednika, zminimalizowano w obudowie elementy z tworzywa sztucznego i bardziej zaokrąglono jego rogi. Może i telefon jest większy, ale nie da się subiektywnie tego odczuć, w ręku leży lepiej, dzięki większemu zaokrągleniu tyłu smartfona. Dzięki temu zabiegowi jest zdecydowanie wygodniejszy. Ma to jednak swój minus, wydaje się, że łatwiej można go upuścić (chociaż domyślam się, że jest to kwestia tylko tej wersji kolorystycznej, która wykonana jest ze szczotkowanego aluminium). Na plus można uznać zmiany dotyczące układu przycisków. Klawisze zmiany głośności w końcu są wypukłe (co skutkuje lepszą wygodą użytkowania), a guzik odblokowania w końcu ulokowano po prawej stronie urządzenia, co można uznać za standard w smartfonach HTC (M7 odchodził od tego standardu). Cieszę się również, że w końcu HTC poszło po rozum do głowy i przestało się bawić układem klawiszy pod ekranem, dzięki czemu otrzymaliśmy wygodne przyciski ekranowe.
Dużych zmian natomiast nie uświadczymy w interfejsie. Można to uznać za powolną ewolucję w HTC Sense. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to odświeżony motyw, który jednak niewiele różni się funkcjonalnością. Interfejs czerpie pełnymi garściami z zasad flat design, przy tym nie tracąc nic ze swojej funkcjonalności. Wygodniejsza jest aplikacja aparatu, oczywiście ma też ona nowe funkcjonalności. Po wykonaniu zdjęcia, możemy skorzystać również z dodatkowych efektów takich jak Dimension Plus (złudzenie trójwymiarowości przy obracaniu zdjęcia), ufocus (ustawienie ostrości po wykonaniu zdjęcia), pierwszy plan (podobnie jak w ufocus, lecz z dodaniem efektów w miejscach gdzie zdjęcie powinno być rozmazane), czy po prostu zwykły retusz. HTC wprowadziło również obsługę gestów, które nazwano Motion Launch, pozwalają one na wybudzenie urządzenia bez użycia przycisku odblokowania. Ja osobiście nie jestem ich fanem, ale możliwe ze jest to kwestia przyzwyczajenia.
Technologia wykonania ekranu nie zmieniła się znacząco od tego wykorzystanego w M7. Wyświetlacz nadal prezentuje świetne kąty widzenia i niemal idealne odwzorowanie kolorów. Boję się jednak że przy skokach jakościowych jakie poczyniły Sony i Samsung, może się okazać, że M8 będzie miał najgorszy ekran wśród flagowców aktualnej generacji. Z drugiej jednak strony sam nie wiem, co można by było w nim zmienić, dlatego w tej kwestii jestem rozdarty. Telefon nie zmienił się strasznie od swojego poprzednika. Spoglądając na „papier”, czy na wyniki benchmarków, wydajność M8 jest wyższa i nie ma się o co z tym kłócić. Chciałbym jednak nadmienić, że w prawdziwym życiu M7 i tak sprawował się lepiej niż dobrze, a przez moje roczne, dość intensywne użytkowanie, urządzenie zawiesiło się tylko raz. Dla użytkownika przeznaczono trochę więcej pamięci operacyjnej RAM, jednak już w „starym” One nie było problemu z jej dostępnością. Oczywiście największym problemem w naszym ukochanym kraju jest dostępność kart nanoSIM, przez co tak popularne jest docinanie kart. W moim wypadku docięcie sprawiło problemy z łącznością, ale oczywiście nie jest to kwestia urządzenia. Dla mnie osobiście minusem jest obcięcie pamięci wewnętrznej o połowę wraz z dodaniem slotu kart microSD (przynajmniej w wersji którą ja posiadam). Jestem raczej zwolennikiem spójnej pamięci w smartfonie, co chroni użytkownika przed przenoszeniem danych aplikacji czy multimediów pomiędzy kartą, a urządzeniem. Jak już jestem przy kwestiach sprzętowych, to nie sposób pominąć głośników z technologią BoomSound. Są one zdecydowanie głośniejsze, a dźwięk wydaje się być głębszy i czystszy. Zrezygnowano tutaj z brandowania Beats Audio, a ustawienia związane z dźwiękiem nazwano tak samo jak technologię wykonania głośników (czyli właśnie BoomSound). Natomiast kwestii aparatu nie będę tutaj poruszał. Rozczulę się nad nim szczegółowo w recenzji, chociaż jedno wiem już dziś – jest zdecydowanie lepiej jeżeli chodzi o ostrość wykonywanych zdjęć!
Poruszę jeszcze kwestię zestawu który otrzymałem. Ładowarka modułowa nie różni się niczym od tych dodawanych już dłuższy czas do urządzeń HTC. Słuchawki natomiast dostały dodatkowe logo HTC, jednak technicznie nie wydają się różnić od tych dostępnych z M7. Dodatkowo w zestawie oprócz instrukcji i karty gwarancyjnej znalazłem również etui (dosyć cienki cover wykonany z gumy z zaślepkami na porty microUSB i jack), jest to miłe urozmaicenie, jednak jest ono związane z wczesnym zakupem urządzenia w konkretnej sieci komórkowej (późniejsze egzemplarze pozbawione będą etui).
Podsumowując, HTC One M8 to świetny high-endowy smartfon. Tegoroczny flagowiec HTC został poprawiony w stosunku do M7 w prawie wszystkich aspektach, jedyną bolączka może być w tej kwestii aparat, ale nie jestem jeszcze w stanie się na ten temat wypowiedzieć. Mam nadzieję, ze napiszecie w komentarzach na jakie szczegóły mam zwrócić uwagę w pełnej recenzji urządzenia.