HTC to jeden z kilku koncernów, po którym swego czasu najwięcej sobie obiecywałem. Wraz z powstaniem Androida firma ta skupiła praktycznie cała swoją uwagę na rynku smartfonów. Niestety, czujni obserwatorzy mogli zauważyć, że w międzyczasie coś przestało grać. Wyniki finansowe tajwańskiego producenta pozostawały dalekie od ideałów – HTC produkował modele w dużej mierze świetne, ale którym zawsze czegoś brakowało i były przez to o krok za konkurencją. Na szczęście, możemy obecnie dostrzec pewną zmianę w polityce firmy, która nie stawia już wyłącznie na produkty flagowe, a stara się natomiast rozszerzać swoją smartfonową ofertę (choć nadal dziwi mnie zupełny brak tabletów tej marki).
Jednym z przykładów zróżnicowania portfolio jest recenzowany dzisiaj HTC One Max, będący jednocześnie pierwszym phabletem sygnowanym logo tej firmy. Czy jest to urządzenie idealne, a także czego możemy spodziewać się tym razem ze strony tajwańskiego koncernu będziecie mogli przeczytać w niniejszym artykule. Przypominam też, że na Mobilestage.in możecie zapoznać się również z mniej szczegółową, ale bardziej praktyczną recenzją tego modelu, skierowaną w głównej mierze do konsumentów, którą macie okazję przeczytać tutaj.
Opakowanie i wygląd urządzenia
HTC One Max dotarł do redakcji w pudełku zastępczym, czyli nieoryginalnym. Z tego też powodu nie jestem w stanie zbyt wiele napisać na temat jego opakowania. Jednak z informacji, które udało mi się uzyskać mogę zapewnić, że zestaw testowy nie różni się zawartością od tego powszechnie dostępnego w sklepach. Po otwarciu paczki moją uwagę przykuł przede wszystkim opakowany folią phablet. Tuż obok niego znajdowała się dwuczęściowa ładowarka turystyczna, douszne słuchawki, bateria, karta gwarancyjna oraz pozostała dokumentacja dostarczona przez producenta.
To, co oczywiście nas interesuje najbardziej to wygląd samego urządzenia. HTC One Max zajmuje praktycznie połowę opakowania, nietrudno zatem zauważyć, że jest to phablet dość słusznych rozmiarów. Ekran o przekątnej 5,9 cala robi wrażenie – zwłaszcza gdy porównałem go do Galaxy SIII, z którego korzystam na co dzień, a który do tej pory wydawał mi się być dość sporym smartfonem.
Z przodu urządzenie oprócz ekranu posiada głośniki stereofoniczne, przednią kamerkę o rozdzielczości 2 Mpix oraz czujnik oświetlenia i zbliżeniowy. Poniżej znajdziemy dwa dotykowe przyciski i niewielkich rozmiarów logo producenta umiejscowione pomiędzy nimi. Z lewej strony umieszczony został przycisk służący do otwierania tylnej pokrywy, po prawej zaś znajdziemy regulację głośności i blokadę ekranu. U góry phabletu producent umieścił standardowo wejście mini jack oraz port podczerwieni (o którym więcej w rozdziale „Oprogramowanie”). Z kolei na dole umiejscowiono mikrofon i wejście micro USB.
Tylna część HTC One Max to w głównej mierze obiektyw, dioda doświetlająca, skaner linii papilarnych oraz spore logo producenta.
Po zdjęciu pokrywy naszym oczom ukaże się zabudowane wnętrzne phabletu (niestety, producent zdecydował, że baterii w tym modelu nie wymienimy) oraz wejście przeznaczone na karty micro SIM i micro SD.
Urządzenie pod względem designu nie zaskakuje. Jest to większa wersja popularnego, starszego brata tej serii, czyli HTC One. Szkielet telefonu został wykonany z tworzywa sztucznego, a dokładnie z poliwęglanu, tylna pokrywa zaś z aluminium. Niestety, egzemplarz dostarczony do redakcji miał mały defekt w postaci źle spasowanej klapki. Nie wiem czy jest to problem, który dotyczy wszystkich urządzeń z tej serii, ale w moim przypadku nie domykała się ona do końca i wystawała trochę nad obudowę w miejscu, w którym znajduje się przycisk otwierania pokrywy.
W dotyku HTC One Max sprawia wrażenie solidnej konstrukcji. Jak na swoje rozmiary (164.5 x 82.5 x 10.3 mm) waży on moim zdaniem tyle, ile powinien, czyli 217 gram (phablet ten może zapewne dla niektórych użytkowników wydawać się zbyt ciężki). W trakcie codziennego korzystania zauważyłem, że urządzenie o takich wymiarach to maksimum, jakie byłbym w stanie zmieścić w kieszeni spodni. Co więcej dodam, że nie noszę popularnych „rurek” – w takim bowiem przypadku telefon musiałby się chyba składać na pół, aby można było mówić o jakiejkolwiek wygodzie. Niewątpliwie urządzenia powyżej 5 cali sprzedają się najlepiej wśród biznesmenów oraz osób, które mają możliwość noszenia ich w teczkach, co jest nie tylko zdrowe, ale i praktyczne.
Specyfikacja techniczna
System operacyjny | Android 4.3 Jelly Bean z nakładką HTC Sense™ i HTC BlinkFeed™ |
Procesor | Qualcomm Snapdragon 600 (APQ8064T): czterordzeniowy Krait 300 o taktowaniu 1,7 GHz |
Układ graficzny | Adreno 330 |
Pamięć RAM | 2 GB |
Pamięć wewnętrzna | 16 GB pamięci flash rozszerzalnej kartą microSD do 64 GB |
Obsługa sieci GSM | 850/900/1800/1900, UMTS 900/1900/2100 |
Obsługa sieci LTE | 800/900/1800/2600 |
Obsługa karty SIM | microSIM |
Wyświetlacz | IPS o przekątnej 5,9” i rozdzielczości 1080p (1920×1080) z powłoką ochronną Corning Gorilla Glass 3 |
Aparat | 4 Mpix z funkcją HTC Zoe i technologią UltraPixel |
Kamerka | 2,1 Mpix |
Moduły | aGPS + GLONASS, Bluetooth 4.0 z kodekiem aptX, WiFi 802.11a/ac/b/g/n, kompas cyfrowy; port podczerwieni, port microUSB 2.0 z MHL |
Obsługa | DLNA, NFC, radio FM |
Czujniki | Żyroskop, Akcelerometr, Czujnik zbliżeniowy, Czujnik światła, Cyfrowy czujnik odcisków palców |
Akumulator | 3300 mAh |
Obsługiwane formaty audio | .aac, .amr, .ogg, .m4a, .mid, .mp3, .wav, .wma |
Obsługiwane formaty wideo | .3gp, .3g2, .mp4, .wmv, .avi |
Wymiary | 164.5 x 82.5 x 10.3 mm |
Waga | 217 g |
Ekran
HTC One Max ciężko tak naprawdę nazwać smartfonem. Niewątpliwie jest to już hybryda telefonu i tabletu, która to po debiucie Galaxy Note’a została ochrzczona jako phablet. Tajwański producent nie chcąc być w tyle za konkurencją umożliwił wyświetlanie obrazu w rozdzielczości 1080p (1920×1080 pikseli). Trzeba przyznać, że na tak dużym ekranie wreszcie widać różnicę i sens zastosowania takiego rozwiązania. Obraz jest ostry, wyraźny, a kolory odpowiednio nasycone. HTC w porównaniu z Samsungiem Galaxy S III radzi sobie nieporównywalnie lepiej. Komfort korzystania z urządzenia o takiej jakości ekranu również jest zdecydowanie wyższy. One Max sprawuje się równie dobrze biorąc pod uwagę widoczność pod różnymi kątami.
Niestety, wielkość ekranu wpływa niezbyt korzystnie na wygodę korzystania z phabletu. Wręcz niemożliwe jest obsługiwanie go za pomocą jednej ręki – chcąc efektywnie użytkować to urządzenie musimy chwycić je po prostu oburącz.
Podsumowując, ekran w HTC One Max zasługuje zatem na ogromnego plusa. Jest to zdecydowanie jedno z najciekawszych urządzeń na rynku, jeżeli pod uwagę weźmiemy jakość zastosowanego wyświetlacza. Myślę, że radzi sobie nawet lepiej od Xperii Z1, która moim zdaniem lekko „podbija” kolory.
Łączność
Phablet umożliwia nam łączenie się za pomocą Wi-Fi, 3G, LTE, portu podczerwieni, Bluetooth, GPS i portu micro USB. W przypadku modułu Wi-Fi urządzenie obsługuje wszystkie popularne wersje: a/ac/b/g i n. Niestety, zasięg zarówno w przypadku sieci bezprzewodowej, jak i 3G jest nieco słabszy niż w Galaxy S III (tylko ten model mogłem na bieżąco porównywać z HTC). Jednak przeprowadzone testy szybkości pobierania danych poprzez tą samą sieć Wi-Fi zupełnie mnie zaskoczyły. Otóż prędkość pobierania dla HTC One Max wyniosła 8,59 Mps, natomiast dla Galaxy SIII 2,89 Mbps. Testy te były przeprowadzone bezpośrednio jeden po drugim, a w trakcie ich trwania do sieci nie były podłączone żadne z innych urządzeń.
Niestety, nie miałem okazji przetestowania modułu LTE. Mimo zapewnienia, że opcja ta jest dostępna w mojej sieci i na terenie miasta, w którym aktualnie przebywam to niestety, telefon łączył się tylko w trybie HSDPA+.
GPS natomiast sprawował się nieźle. Dość szybko reagował na poprawki, nie mam w związku z tym żadnych zarzutów co do jego działania. Jako jedyny, drobny minus mogę wskazać szybsze nagrzewanie się urządzenia w trakcie korzystania z tego modułu. Równie bezproblemowo spisywał się port micro USB.
Ciekawostką, zastosowaną przez producenta w tym modelu jest na pewno port podczerwieni. Dzięki niemu z urządzenia możemy korzystać jak z pilota do telewizora, ale więcej informacji na ten temat znajdziecie w kolejnym rozdziale.
Oprogramowanie
HTC One Max posiada na pokładzie Androida 4.3. Oczywiście, sam Android jest tu wręcz tylko dodatkiem, ponieważ środowisko zostało zupełnie zmienione za pomocą nakładki HTC Sense i HTC BlinkFeed. Pierwsza z nich doczekała się aktualizacji, dzięki czemu znaczna część defektów zgłaszanych przez użytkowników w dniu premiery One została z powodzeniem usunięta. Muszę też przyznać, że w trakcie krótkotrwałego korzystania z One nakładka wyświetlająca najnowsze artykuły i wpisy na portalach społecznościowych początkowo nie przypadła mi do gustu. W miarę jednak użytkowania phabletu uznałem rozwiązanie proponowane przez producenta za niezwykle udane. Być może to magia „wielkiego ekranu” sprawiła, że korzystanie z news feed’a na pulpicie było dla mnie naprawdę wygodne. O przydatności tego rozwiązania świadczy jednak fakt, że później korzystałem z nowej nakładki każdego poranka – dzięki niej nie musiałem specjalnie uruchamiać laptopa, by sprawdzić co ważnego wydarzyło się na świecie w ciągu tych kilku godzin snu. O funkcjonalności tej nakładki zadecydowały być może poprawki zastosowane w aktualizacji, czyli większa swoboda przy ustawianiu subskrypcji wiadomości oraz możliwość wyłączenia zupełnie BlinkFeed. Podsumowując, HTC znany przede wszystkim ze świetnych nakładek i widżetów i tym razem nie zawiódł swoich użytkowników.
One Max to jednak nie tylko czysty system z oficjalną nakładką. Oczywiście, nie mogło zabraknąć licznego preinstalowanego oprogramowania. Po uruchomieniu i wstępnym skonfigurowaniu znajdziemy tutaj aplikacje, takie jak: Szkicownik, TV, TuneIn Radio, SoundHound, Polaris Office 5, KeyVPN, Latarkę i Kid Mode.
Szkicownik to bardzo ciekawy program posiadający liczne, wbudowane szablony, które znajdują zastosowanie w codziennych zadaniach. Dzięki tej aplikacji możemy w prosty sposób wygenerować listę spraw do załatwienia, podliczyć budżet lub ustalić wydatki, przygotować kartkę z życzeniami, stworzyć pamiętnik czy proste notatki. Można powiedzieć, że jest to troszeczkę bardziej rozbudowana wersja znanego z urządzeń Samsunga „S Notatnika”.
Aplikacji TV warto się przyjrzeć bliżej, gdyż to specjalnie dla niej wyposażono One Max w port podczerwieni. Po uruchomieniu programu jesteśmy proszeni o skonfigurowanie go zgodnie z ustawieniami naszego odbiornika TV. Mamy przy tym możliwość wyboru, czy korzystamy z tunera DVB-T, czy też z usług operatora kablowego lub satelitarnego. Na początek zdecydowałem się na sprawdzenie jak spisuje się konfiguracja aplikacji z tunerem DVB-T o kodzie pocztowym przyporządkowanym dla Lublina. Niestety, nie dane mi było przetestować jak funkcja ta działa przy tego typu ustawieniach, ponieważ po każdej próbie zapisania aplikacja ulegała zawieszeniu. Niezrażony niepowodzeniem spróbowałem konfiguracji dla jednej z telewizji satelitarnych – tym razem wszystko przebiegło bezproblemowo. Po wybraniu kanałów wchodzących w skład mojego pakietu mogłem korzystać ze smartfonu jak z pilota, z tą jednak różnicą, że aplikacja dostarczała mi dodatkowych informacji, takich jak najbliższe audycje moich ulubionych programów, a także spis innych propozycji, które mogłyby mnie zainteresować. Po przetestowaniu uznałem, że sprawdzę jeszcze raz konfigurację DVB-T, ale dla kodu pocztowego właściwego dla Kielc. Również i tym razem wszystko przebiegło bezproblemowo. Po wpisaniu zaś jeszcze raz kodu dla Lublina – aplikacja zawiesiła się. Ot, psikus. Pomijając ten defekt, sam pomysł jak i jego realizacja zasługuje na spory plus. Dodatkowo, smartfon możemy przystosować również do działania z telewizorem (wybieramy markę odbiornika) oraz do zestawu kina domowego. Choć zapewne wiele można by zrobić, by jeszcze bardziej uatrakcyjnić tą usługę, to i tak uważam, że jest to bardzo ciekawy pomysł na dodatkowe wykorzystanie telefonu.
Kolejną aplikacją, której warto się przyjrzeć to Kid Mode. Jak łatwo się domyślić, jest to specjalny tryb użytkowaniu phabletu stworzony dla dzieci. Jeżeli boimy się, że nasze pociechy mogą nabroić korzystając z wszystkich dobrodziejstw urządzenia, to po uruchomieniu tworzymy specjalne konta, a potem wybieramy z jakich aplikacji mogą one korzystać. Następnie, wystarczy uruchomić nakładkę i nasz smartfon zmienia się nie do poznania w krainę, która jednak moim zdaniem jest niestety, trochę zbyt mało kolorowa jak dla dzieci. Kolejnym minusem jest też brak polskiej wersji językowej, co w moim uznaniu wyklucza zastosowanie tej aplikacji na polskim rynku.
Ostatnią, dużą ciekawostką zaserwowaną nam przez producenta jest obecność czytnika linii papilarnych. Szczerze mówiąc, funkcja ta okazała się dla mnie dość sporym zaskoczeniem, ponieważ – jeśli o mnie chodzi – jest ona zupełnie zbędna. Zabezpieczenie telefonu silnym kodem wydawało mi się do tej pory zupełnie wystarczające. Postanowiłem jednak spróbować skorzystać z opcji, która została wykorzystana również przez Apple (nawiasem mówiąc, amerykański koncern wyprzedził HTC o kilkanaście dni z wypuszczeniem na rynek nowego dodatku). Czytnik linii papilarnych, jak już wcześniej wspomniałem, został umieszczony tuż pod obiektywem. Miejsce to jest według mnie dość dobrze dobrane, ponieważ zazwyczaj wszystkie palce, poza kciukiem, trzymamy z tyłu smartfonu. HTC One Max daje nam możliwość odczytywania linii papilarnych z trzech różnych palców. Dla każdego z nich możemy też przyporządkować uruchamianie różnych funkcji. Podstawową jest oczywiście, możliwość odblokowania telefonu, ale jeśli tylko chcemy to możemy użyć czytnik np. do uruchomienia nawigacji czy odtwarzacza muzyki. Niestety, do zeskanowania nie wystarcza przyłożenie palca do płytki. Konieczne jest dodatkowo przesunięcie go od góry do dołu. Jednakże, w miarę korzystania z czytnika po prostu przyzwyczajamy się do zastosowanego w phablecie rozwiązania. Co więcej, aplikacja ta nieźle sobie radzi z rozpoznawaniem linii papilarnych. Tylko trzykrotnie w trakcie trwających czternaście dni testów musiałem ponowić próbę odczytu. Oczywiście, jeżeli skaner zawiedzie podczas próby odblokowania telefonu to nie jesteśmy uziemieni, ponieważ zawsze mamy możliwość wpisania ustalonego wcześniej hasła.
Niestety, pomimo zastosowania wspomnianych wyżej rozwiązań w oprogramowaniu, to jednak Samsung pozostaje nadal liderem, jeżeli chodzi o liczne, dodatkowe usprawnienia, w które koreański koncern wyposaża swoje urządzenia. HTC niestety, nie wykorzystał w pełni w tym modelu możliwości płynących z zastosowania tak dużego ekranu. Mam tu na myśli, chociażby obsługę wielu okien, która doskonale sprawdza się w Note.
Multimedia
Recenzowany phablet idealnie nadaje się do wszelkich zastosowań związanych z szeroko pojętymi multimediami. Jego duży ekran pozwala na wygodne oglądanie materiałów wideo, co jest świetnym rozwiązaniem, np. w trakcie podróży. Jednakże, to nie tylko dobry wyświetlacz sprawia, że urządzenie to zasługuje na pozytywną ocenę.
HTC postawił również na bardzo wysoką jakość dźwięku. W trakcie słuchania utworów odtwarzanych przez wbudowany głośnik po raz pierwszy mogłem stwierdzić, że nie rani to moich uszu. Zazwyczaj każdy z nas przekonuje się (czasami nawet parę razy dziennie, zwłaszcza jadąc autobusem) jaki dźwięk potrafią wydawać smartfony. Przy niewielkiej głośności niedogodności te są jeszcze jak najbardziej do zniesienia, jednak w trakcie prób pogłaśniania zazwyczaj kończy się to niedopuszczalnymi zniekształceniami i tzw. charczeniem. W przypadku HTC One Max zastosowano, na szczęście, pewne narzędzia, aby temu zapobiec – producent zdecydował się na dodanie wzmacniacza do przednich głośników stereofonicznych (HTC BoomSound). Po przesłuchaniu kilkudziesięciu piosenek z różnych gatunków bardzo trudno było mi wrócić do słuchania muzyki przy użyciu Galaxy S III. Niestety, nie mogę jednak pojąć, dlaczego mimo zadbania o jakość dźwięku HTC nie zdecydował się jednocześnie na obsługę FLAC. Ze względu na fakt, że większość utworów mam zapisanych właśnie w tym formacie, to brak ten uznaję za duży minus. Gdyby nie ta niedogodność, One Max byłby dla mnie niedoścignionym wzorem (póki co, oczywiście) w kategorii „muzyka w smartfonach i tabletach”.
Jak też przystało na urządzenie z wyższej półki, posiada ono pełne wsparcie dla kodeka aptX, który umożliwia odtwarzanie muzyki za pośrednictwem Bluetooth, bez utraty jakości odtwarzanego materiału.
Standardowy odtwarzacz muzyki mimo, że nie jest za bardzo rozbudowany to posiada ciekawe dodatki, takie jak wyświetlanie tekstu piosenki, włączenie wizualizacji (również w trybie pełnoekranowym) oraz bezpośrednie wyszukiwanie tytułu za pomocą SoundHound (przydatna funkcja, jeżeli mamy jakiś nieotagowany utwór).
Pozostając jeszcze w temacie muzycznym, warto również wspomnieć o słuchawkach, które mimo, iż początkowo wydawały mi się dość standardowe, to pozwalały na odtwarzanie muzyki na przyzwoitym poziomie. Nie sprawdzały się one tak dobrze jak mój prywatny zestaw, ale zarazem nie były gorsze od tego, czym raczy nas Samsung i Sony. Co prawda, w niektórych miejscach brakowało mi bardziej wyraźnego basu. Natomiast tony wysokie, które testowałem słuchając muzyki klasycznej były bardzo dobrze wyważone.
HTC chwali się również zastosowaniem w recenzowanym modelu technologii Sense Voice. Dzięki niej, mamy możliwość usłyszenia rozmówcy nawet w mocno zatłoczonych miejscach. W celu sprawdzenia, czy rozwiązanie to naprawdę się sprawdza, udałem się do jednego z takich miejsc. Zamontowany detektor hałasu wychwycił wyższy poziom natężenia głośności otoczenia od standardowych norm i rzeczywiście podwyższył dźwięk o kilka decybeli. Początkowo słyszałem rozmówcę dość niewyraźnie, zaś po około 2-3 sekundach byłem w stanie normalnie prowadzić konwersację.
Recenzowany phablet świetnie radzi sobie również z odtwarzaniem plików wideo. Wyświetlanie filmów w rozdzielczości 1080p, zarówno na YouTube, jak i lekko skompresowanych plików umieszczanych w pamięci urządzenia, nie stanowi najmniejszego problemu. Obraz odtwarzany jest płynnie. Dzięki zastosowaniu świetnego wyświetlacza można też w końcu docenić wideo dobrej jakości. Niestety, w związku z tym, że urządzenie nie obsługuje dźwięku w formacie dts, to części filmów nie byłem po prostu w stanie odtworzyć poprawnie. Minusem jest także fakt, że pliki wideo w wysokiej rozdzielczości bez kompresji, niestety momentami dość mocno „klatkują”.
Wydajność i bateria
HTC One Max zgodnie z naszą procedurą testową przetestowałem poglądowo za pomocą popularnych benchmarków.
Wiedząc jednak, że są to zazwyczaj tylko suche liczby, sprawdziłem również jak sprawdzają się na nim popularne gry. Wszystkie gry, które testowaliśmy na urządzeniu działały wyśmienicie. Mocny procesor oraz wydajny układ graficzny w zupełności wystarczył, by sprawdzić wszystkie popularne pozycje. Tak duży wyświetlacz sprawia ponadto, że przyjemność czerpana z zabawy jest jeszcze większa.
W przypadku baterii sprawdziłem, jak długo wytrzymuje wbudowany akumulator o dość dużej pojemności (3300 mAh) przy standardowym, codziennym użytkowaniu, jak i w przypadku korzystania z niego przy maksymalnym obciążeniu. W tym ostatnim przypadku, postanowiłem ustawić jasność ekranu na 100% i włączyć na YouTube 10-cio godzinną wersję „Parabole Tańczą”. HTC One Max wytrzymał 5 godzin i 23 minuty. W połowie trwania testu, czyli koło drugiej godziny odtwarzania wideo, można było wyczuć zwiększanie się temperatury urządzenia, która sięgnęła 38 stopni (przy normalnym użytkowaniu wynosi około 24-27 stopni). Przy standardowym uzywaniu phablet wytrzymywał od 40 do 52 godzin.
Aparat
HTC One Max wyposażony został w aparat o rozdzielczości 4 Mpix i przednią kamerkę z 2 Mpix matrycą. Podobnie jak w wersji One, w przypadku tylnego obiektywu mamy do czynienia z technologią UltraPixel, która wyżej stawia jakość techniczną zdjęć od rozdzielczości. Sensem tego rozwiązania jest wykorzystywanie większych pikseli na matrycy, co pozwala na wychwycenie większej ilości światła. W rezultacie otrzymujemy zdjęcie o lepszej jakości niż te, które możemy uzyskać w konkurencyjnych urządzeniach z matrycami o większej rozdzielczości. Poniżej możecie zobaczyć, czy rzeczywiście rozwiązanie takie sprawdziło się w One Max:
Jak łatwo zauważyć jakość zdjęć do najlepszych nie należy. Niestety, wiąże się to głównie z niedostępnością automatycznej opcji stabilizacji obrazu. Aby uruchomić tę funkcję, musimy wybrać odpowiedni tryb w ustawieniach. Nie jest to zbyt wygodne rozwiązanie, ale jeżeli fotografie zamierzamy przechowywać wyłącznie na phablecie lub udostępniać na portalach społecznościowych, to nie będziemy mieli powodów do narzekań. Niedociągnięcia widoczne są tylko w przypadku otworzenia zdjęcia na komputerze lub gdy będziemy chcieli je po prostu wywołać.
W One Max możemy też zapoznać się z ciekawą opcją jaką jest Zoe. Z jej pomocą stworzymy kilkusekundowe filmiki, które są zlepkiem zdjęć wykonanych bezpośrednio po sobie. Przypomina to nieco popularne GIF-y, z tą różnicą, że w tym przypadku uzyskujemy lepszą jakość obrazu i zapis w formacie MP4. Przykład takiego materiału możecie zobaczyć na filmiku poniżej.
Oprócz tych dodatków aparat posiada standardowe funkcje, takie jak tryb nocny, HDR, panorama, ujęcia z 2 kamer jednocześnie, wybór scen, ustawienie balansu bieli i czułości, seria zdjęć oraz automatyczne przesyłanie fotografii do sieci. Dodatkowo, materiały możemy urozmaicić filtrami, a także w dowolnym momencie skorzystać z lampy błyskowej.
Jeżeli jednak bardziej zależy Wam na nagrywaniu filmów, to One Max umożliwia kręcenie materiałów w jakości Full HD. Niestety, podobnie jak w przypadku zdjęć, jakość tworzonych obrazów daleka jest od doskonałości z powodu braku stabilizacji. Dodatkowe poruszanie ręką w trakcie kręcenia również nie sprzyja uzyskiwaniu materiałów o dobrej jakości.
Podsumowując, aparat i kamerka pozostawiają wiele do życzenia. Od urządzeń tej klasy należałoby jednak wymagać czegoś więcej niż to, co zostało nam udostępnione, zwłaszcza, że HTC One radził sobie w tej materii znacznie lepiej. Na koniec, muszę też dodać, że robienie zdjęć tego typu urządzeniem nie należy też do najwygodniejszych.
Phablet do testów wypożyczyła firma