Szykuje się duża zmiana w świecie mediów społecznościowych. CEO Twittera, Jack Dorsey, mocno zasugerował na początku tego tygodnia, że jego serwis może zwiększyć dotychczasowy limit 140 do 10.000 znaków. Oznacza to, że w pojedynczej wiadomości będziemy mogli zawszeć ok 1500-2000 słów.
Jak w przypadku SMSów, w których liczba znaków ograniczona była do 160 i w pewnym momencie sami producenci oprogramowania stworzyli skrzynki, które automatycznie łączyły ze sobą wiadomości, przez co limit znaków znacznie się zwiększał. Podobnie jest teraz z Twitterem. 140 znaków to często zbyt mało, aby wyrazić nawet krótką opinię, dlatego użytkownicy szukają sposobów na obejście tego ograniczenia. Jedni zamiast tekstu wrzucają jego zdjęcie, inni na wzór SMSów wypowiadają się w kilku tweetach odpowiednio je numerując.
Zmiany nie zostały jeszcze oficjalnie zapowiedziane. Jak donosi serwis recode, Twitter testuje różne rozwiązania. Wśród nich jest np. mechanizm, który pokazuje normalnie 140 pierwszych znaków tweetu, resztę będziemy mogli przeczytać dopiero po kliknięciu w tekst. To jeden z podstawowych mechanizmów, które używane są powszechnie w dzisiejszym internecie.
Zwiększenie limitu znaków pozwoli Twitterowi łatwiej zarabiać na swoich usługach przez przytrzymywanie użytkowników dłużej na ich stronie. Do tej pory klikaliśmy w link zamieszczony w tweecie, który przenosił nas do strony gazety czy bloga. I to tam spędzaliśmy najwięcej czasu. Tylko jak zachęcić wydawców, aby publikowali swoje treści całkowicie na Twitterze? Przecież wtedy żegnają się z zyskami z własnego portalu.
Twitter po długim czasie zastoju próbuje nadrobić stracony czas i wpraodzić jak najlepsze zmiany, aby przyciągnąć do siebie nowych użytkowników. Ogromną motywacją dla firmy muszą być jej rekordowo tanie akcje, które osiągnęły cenę tylko 20$. To najniższa wartość w historii.