WSTĘP
Nie zaliczam się do grona audiofilów, prędzej nazwałbym się melomanem o niskiej szkodliwości społecznej — nie lubię na siłę dzielić się muzyką z innymi, stąd moja miłość do słuchawek. Nie potrafię też opisywać doznań dźwiękowych, więc moją recenzję spersonalizowanych nakładek słuchawkowych Custom Art (którą możecie znaleźć w innym miejscu w Sieci) uważałem za jednorazowy epizod. Niestety, widząc przepaść, zrobiłem wielki krok naprzód…
Postanowiłem skorzystać z propozycji sklepu Audiomagic i przygarnąć na jakiś czas przenośny konwerter cyfrowo-analogowy (DAC) i wzmacniacz słuchawkowy w jednym – Fiio E07K ANDES.
Chiński producent w ostatnich latach przebojem wdarł się na rynek sprzętu audio, oferując urządzenia bardzo wysokiej jakości w niewygórowanej cenie. W ofercie Fiio znajdują się „daki”, wzmacniacze słuchawkowe, odtwarzacze oraz rozmaite kable i przejściówki. Ciekawostką jest dobór nazw związanych z górami – ALPEN czy ANDES są oczywiste, ale QOGIR-a mało kto skojarzy z lodowcem na K2.
ERGONOMIA
Częstym przeznaczeniem E07K jest towarzyszenie rozmaitym odtwarzaczom przenośnym, takim jak np. iPody Classic. Poprzez wyjście liniowe można wyprowadzić z nich sygnał analogowy z pominięciem wbudowanego wzmacniacza, którego rolę przejmuje w całości Fiio. Połączenie ANDES-a z playerem ułatwia zarówno dołączony kątowy kabelek jack-jack 3.5 mm, jak i szerokie gumowe opaski.
Testowane urządzenie jest jednak bardziej uniwersalne i nadaje się także do stacjonarnego użytku przy komputerze, stanowiącym u większości osób centrum całego systemu audio. Wówczas do walki wkracza także DAC, czyli konwerter cyfrowo-analogowy, dzięki któremu Fiio staje się zewnętrzną „kartą dźwiękową” bez potrzeby instalacji sterowników. Niezależnie od tego, do czego podepniemy E07K poprzez USB, powinien on zagrać identycznie. Różnicę może stanowić zastosowany kabel, choć w tej klasie sprzętu nie przywiązywałbym dużej wagi do tego elementu.
Od dłuższego czasu możliwe jest także podłączenie E07K jako DAC-a do smartfonów i tabletów z Androidem obsługujących USB Host, choć niezbędne jest także wsparcie ze strony oprogramowania — warto poszukać informacji na ten temat przed ewentualnym zakupem.
Powodów stosowania zewnętrznych „kart dźwiękowych” jest bardzo wiele, tym więcej, jeśli używamy słuchawek, a nie głośników. Rozpocznijmy od wygody. Częste sięganie do tyłu komputera stacjonarnego w celu podłączenia wtyku minijack może być uciążliwe. Sytuacji nie poprawiają gniazda wyprowadzone na przód obudowy, ponieważ sygnał analogowy płynie do nich nieekranowanymi kabelkami słabej jakości, które zupełnie nie nadają się do przesyłania dźwięku. Im lepsza karta dźwiękowa, tym bardziej słyszalna różnica.
Możemy położyć E07K obok monitora, a chwilę później zabrać go ze sobą w długą podróż, lub tę trochę krótszą, na pobliską kanapę — oczywiście w towarzystwie odtwarzacza lub komputera przenośnego.
W laptopach wymiana wewnętrznych komponentów nie jest możliwa, a dźwięk wydobywający się z ich wyjścia słuchawkowego zazwyczaj jest zaszumiony i ogólnie niskiej jakości – to samo można zauważyć w komputerach stacjonarnych. Dzięki wyprowadzeniu wszystkich układów przetwarzających dźwięk poza obudowę komputera unikamy mocnych szumów elektroniki, zakłóceń elektromagnetycznych i innych czynników, które naprawdę mocno potrafią wpłynąć na doznania dźwiękowe. Ponadto standardowe źródła mają często problemy z „napędzeniem” większych, nausznych słuchawek i zapewnieniem ich odpowiedniej głośności. Ogromna większość dokanałówek wzmocnienia nie potrzebuje, co nie oznacza, że nie potrafi skorzystać ze źródła lepszej jakości czy po prostu o innym charakterze.
WYGLĄD ZEWNĘTRZNY
Fiio E07K ANDES budową przypomina duży odtwarzacz — jest odrobinę mniejszy, ale zarazem grubszy niż iPod Video/Classic, więc jako wzmacniacz pasuje do niego wręcz idealnie. Niestety takie proporcje sprawiają, że gorzej spisze się w komplecie ze smartfonem. Jego wymiary to 96 x 55 x 15.2 mm, waży 102 gramy (bez kabli, gumek ani pokrowców).
Obudowa wykonana jest ze szczotkowanego aluminium w kolorze czarnym, a jej jakości nie można niczego zarzucić. Wygląda elegancko i solidnie, choć mimo wszystko zalecam umieszczenie urządzenia w gumowym pokrowcu dołączonym do zestawu. Pozwoli on uniknąć szpetnych zarysowań zarówno od kontaktu z odtwarzaczem, jak i używania na biurku przy komputerze. Można także nakleić dołączone gumowe „nóżki”.
Przód urządzenia, pokryty taflą błyszczącego szkła (lub plastiku) skrywa malutki, dwukolorowy wyświetlacz OLED, podobny nieco do tego użytego w Clipie+. Jest to dobre rozwiązanie, zapewniające niezłą czytelność w słońcu i niskie zużycie energii. Producent dostarcza dwa komplety folii ochronnych, jednak nie likwidują one problemu szpecących całość tłustych odcisków palców.
Wszystkie cztery srebrne przyciski umieszczono na boku urządzenia. Niestety, są tej samej wielkości, więc ich obsługa wymaga przyzwyczajenia. Na przeciwną stronę trafił przełącznik HOLD, niezbędny w sprzęcie przenośnym, a także blokada przedwzmacniacza używana przy wyjściu liniowym z DAC-a.
USB, wejście liniowe dla odtwarzacza i własny port dokowania są oczywiście na dole — ten ostatni służy do wpięcia ANDES-a do stacjonarnego wzmacniacza E09K QOGIR, lub do przejściówki L7 udostępniającej standardowe wyjście liniowe.
Na górze umieszczono dwa wyjścia słuchawkowe 3.5 mm, niestety bez niezależnej regulacji głośności.
Mamy więc praktycznie wszystkie złącza potrzebne zarówno w domu, jak i poza nim. Do pełni szczęścia brakuje tylko wejścia SPDIF np. dla konsoli czy telewizora.
SPECYFIKACJA
Sercem Fiio E07K jest układ Wolfson WM8740, spotykany wcześniej w dużo droższych produktach. Według specyfikacji oferuje on obsługę 24-bitowych plików hi-res o częstotliwości próbkowania do 96 kHz. Zastosowany przez producenta kontroler USB Tenor TE7022 posiada jednak dość irytującą wadę — brak obsługi często spotykanych plików 88.2 kHz, co automatycznie wymusza na nas resampling.
Za wzmocnienie sygnału analogowego odpowiada duet kostek AD8692 i MX97220, który powinien poprawnie napędzić słuchawki o impedancji do 300 omów.
Wbudowana bateria litowo-jonowa o pojemności 1200 mAh wystarcza na kilkanaście godzin działania, zapewne trochę więcej przy używaniu tylko jako wzmacniacz – ANDES powinien więc dotrzymać kroku większości odtwarzaczy, a tym bardziej laptopów. Oczywiście możliwe jest wyłączenie ładowania z USB w trakcie pracy urządzenia, by korzystało ono z wbudowanej baterii.
Kilka razy zaobserwowałem zawieszenie się ANDES-a – dalej grał, jednak reakcją na przyciski było jedynie podświetlenie wyświetlacza na ułamek sekundy. Nie był konieczny restart szpilką, wystarczyło zablokować daka przyciskiem HOLD i odblokować ponownie.
Do testów wykorzystałem następujący sprzęt:
DAC-e, odtwarzacze:
- Fiio E07K, użyczony przez Audiomagic
- iPod 5Gen („iMod” by Forza Audio Works)
- SanDisk Sansa Clip+
- LG Swift G E975
- „integra” na chipie Realteka w kilkuletnim pececie, o której z litości więcej nie wspomnę.
Słuchawki:
- Phonak Audeo PFE 022 + grey filters + Custom Art eartips
- LG QuadBeat (słuchawki Swifta G)
- Creative Aurvana In-Ear
- Sennheiser HD598 + przejściówka Grado z dużego jacka
- Grado SR-80
- Superlux HD668B, rekablowane, welurowe pady AKG
- Superlux HD681
- Philips SHP5401
- Beyerdynamic DT231
FUNKCJONALNOŚĆ
Na początek trochę o moich preferencjach brzmieniowych. Lubuję się w odnajdywaniu szczegółów utworów, wyodrębnianiu konkretnych instrumentów. Cenię szeroką, niekoniecznie głęboką scenę, choć niektóre nagrania live uważam za nieco „wyprane”. Nie cierpię zjawiska „wojny głośności” i sytuacji, w której dźwięk zlewa się w wielki hałas — z tego powodu na ogromnej większości koncertów muszę używać stoperów do uszu (lub, dyskretnie, słuchawek). Jestem bardzo wrażliwy na ostre wysokie tony i sybilizację, wciąż słyszę odstraszacz kun w serwisie samochodowym sąsiada, niedający mi spać przy otwartym oknie. Bas nie może być „zamulony”, wolę krótkie i szybkie, choć nie płytkie uderzenia — chyba że konkretny gatunek bazuje bardziej na „mruczeniu” (dub, drum’n’bass…). Ogólnie — czystość, analityczność, naturalny przekaz. Phonak Audeo <3
Rozpiętość gatunków muzycznych jest u mnie ogromna — od muzyki klasycznej, filmowej, poprzez ciężkie rockowe brzmienia aż do ambientu, zależnie od nastroju i sytuacji. Unikam jedynie radiowej papki rodem z RMFu i zacząłem słuchać reggae dużo wcześniej, niż na scenie pojawił się Bednarek. Jamajskie dźwięki ogólnie są mi bardzo bliskie, mało kto wie, jak wiele gatunków ma swoje korzenie właśnie na tej małej wyspie (lub w UK, gdzie Jamajczycy masowo emigrowali). Wyjątkiem jest dancehall, przez teksty „z dupy i wokół dupy”, chyba że jakiś riddim naprawdę zrzuci mnie z fotela.
Po kilkunastu wieczorach spędzonych na przełączaniu źródeł i testowaniu rozmaitych słuchawek mam kompletny mętlik w głowie. Nie będę tutaj opisywał poszczególnych modeli, jest mnóstwo ich recenzji w Internecie. Jestem jednak w stanie stwierdzić, iż na tym (dość niskim) poziomie audiofilii, źródło ma relatywnie niewielki wpływ na końcowy efekt brzmieniowy, o ile samo w sobie jest neutralne i prezentuje jako taki poziom (starszym „integrom” i laptopom dziękujemy). Jeśli nie jest smartfonem, zmieniamy je zwykle o wiele rzadziej, niż słuchawki. Sama zmiana źródła nie sprawi nagle, że np. (nie)sławne Aurvany In-Ear oczarują nas szeroką sceną, a EP-630 przestaną męczyć mułowatym basem. Cudów nie ma. W mojej ocenie źródło ma być po prostu uniwersalne, nie przeszkadzając w odsłuchu. Fiio E07K spełnia to zadanie idealnie. Dodam, że szumy własne E07K są na bardzo niskim poziomie, więc miłośnicy cichych, delikatnych nagrań nie powinni narzekać.
Różnice pomiędzy ANDES-em grającym z peceta a Clipem+ czy moim Swiftem G oczywiście istnieją i są słyszalne, mimo podobnej charakterystyki brzmienia. Ciężko je jednak zdefiniować i opisać, nie podejmę się tego zadania — niedoświadczonym nagadałbym głupot, a znawcom dostarczył rozrywki. Nie stwierdzę także kategorycznie, że któreś ze źródeł gra wyraźnie lepiej od innych, zapewne oprócz doświadczenia potrzebowałbym do tego także słuchawek znacznie wyższej klasy. Oczywiście Fiio daje zdecydowanie największe pole manewru przy doborze słuchawek nausznych dzięki wbudowanemu wzmacniaczowi o sporej mocy.
Lepsze dopasowanie brzmienia do naszych oczekiwań umożliwia sprawnie działający Equalizer. Możliwych ustawień nie jest wiele — możemy regulować jedynie tony niskie i wysokie w zakresie od -10 do +10 dB, ze skokiem co 2 dB (wykresy)
Fiio E07K nie zastąpi więc pełnoprawnego korektora graficznego, ale z pewnością pomoże złagodzić niektóre irytujące nas cechy podpiętych do niego słuchawek.
Głośność można regulować w aż 60 krokach, producent umożliwia także ustawienie wzmocnienia (0, +6 i +12 dB). E07K mocy zdecydowanie nie brakuje, nawet na większych słuchawkach nie przekraczałem ⅔ skali głośności, przy zerowym podbiciu.
Najmniej uniwersalny brzmieniowo spośród wymienionego sprzętu okazał się oczywiście „arktyczny” iPod. Jego dźwięk ma swoje zalety, ale do wielu słuchawek po prostu nie pasuje. Skrócenie toru analogowego (iMod) i podłączenie E07K jako wzmacniacza okazało się doskonałym pomysłem, jednak (znowu!) nie stwierdziłem większych zmian względem innych neutralnych źródeł. Mimo ogromnej wygody obsługi iModa i pełnej wolności w kwestii doboru wzmacniacza, nie byłbym w stanie uzasadnić przed sobą samym tak dużego wydatku, a przynajmniej nie przy obecnych słuchawkach. Zestaw odtwarzacz + wzmacniacz nie należy ponadto do kompaktowych…
Czy E07K to dobry sprzęt dla mnie, który mógłbym zakupić w przypływie gotówki?
Przyznam, że naprawdę ciężko było mi się z nim rozstać. W cenie nieco ponad 300zł Fiio E07K ANDES ma do zaoferowania naprawdę bardzo wiele. Jest niewielki, przenośny i bardzo uniwersalny. Nie ma szczególnych wymagań w stosunku do źródła sygnału, którym może być komputer, smartfon, albo odtwarzacz przenośny. Jest także bezpiecznym wyborem dla niemal każdych słuchawek. Z żadnymi pewnie nie stworzy idealnie synergicznej pary, ale i nie podkreśli mniej pożądanych cech. Gra bardzo równo i neutralnie, nie podbijając żadnego fragmentu pasma, co można również zmienić poprzez sprawnie działający EQ.
Z drugiej strony, muzyki słucham zazwyczaj z dala od komputera, a ponadto nie mam wymagających słuchawek – smartfon całkowicie mi wystarcza. Jeśli miałbym zakupić jakieś urządzenie, musiałoby ono być jeszcze bardziej uniwersalne i móc towarzyszyć mi dosłownie wszędzie, bez mnożenia kolejnych „pudełek” i kabli.
Podsumujmy więc funkcje Fiio E07K. DAC do komputera? Jest. Wzmacniacz? Także. Samodzielny odtwarzacz? Niestety nie.
Mam nadzieję, że po dużym sukcesie kosztującego około tysiąc złotych modelu X3 i o połowę droższego X5, Fiio wypuści na rynek także tańszą odmianę playera, opartą właśnie o E07K. Prosty przenośny odtwarzacz na karty microSD, DAC do komputera i wzmacniacz słuchawkowy w jednym, do 500zł? Jestem pierwszy w kolejce!
Urządzenie do testów dostarczył sklep
Specjalne podziękowania dla Zbyszka Gryzieckiego za udostępnienie sprzętu audio i bezustanne dzielenie się bezcenną wiedzą.
Recenzja
FiiO E07K
W cenie niewiele ponad 300zł Fiio E07K ANDES ma do zaoferowania naprawdę bardzo wiele. Jest niewielki, przenośny i bardzo uniwersalny. Nie ma szczególnych wymagań w stosunku do źródła sygnału, którym może być komputer, smartfon, albo odtwarzacz przenośny. Jest także bezpiecznym wyborem dla niemal wszystkich modeli słuchawek. Dobry wybór dla melomanów, którzy lubią dobrze wydać każdą złotówkę.